Islandia- Wyspy Vestmannaeyjar i gorąca rzeka Reykjadalur
Archipelag wysp Vestmannaeyjar położony jest na Oceanie Atlantyckim u południowych wybrzeży Islandii. Składa się na niego 15 wysp typu wulkanicznego, z czego największą i jedyną zamieszkałą jest Heimaey i to właśnie ona stała się obiektem mojego zainteresowania.
Widok z wulkanu Eldfell |
Dlaczego warto wybrać się na archipelag wysp Vestmannaeyjar?
Niewiele osób o tym wie, ale na wyspach Vestmannaeyjar można spotkać największą kolonię maskonurów na świecie. Można też zobaczyć najmłodszy wulkan świata- Eldfell, który powstał na wyspie Heimaey w 1973 roku. Archipelag Vestmannaeyjar może pochwalić się również jedną z najmłodszych wysp, która zwie się Surtsey. Powstała ona w wyniku podwodnej erupcji w 1963 roku . Mimo, że nie jest dostępna dla zwiedzających i tak zasługuje na uwagę, a to ze względu na jej unikatowy charakter, który został doceniony na skalę światową i wyspę wpisano na listę UNESCO.
Islandia |
By dostać się na wyspę Heimaey trzeba udać się na prom, który wypływa z Landeyjahöfn. Rejs trwa około pół godziny, a ceny biletów w 2019 roku kształtowały się następująco: 1600 ISK (ok. 40 zł) w jedną stronę za osobę dorosłą oraz 800 ISK (ok. 24 zł) za dzieci w wieku 12-15 lat, dzieci poniżej 12 roku życia płyną za darmo. Na prom, za dopłatą, można zabrać samochód, choć uważam, że wyspę można z powodzeniem zwiedzać pieszo, albo na rowerze.
Nurzyki |
Zwiedzanie wyspy Heimaey
Płynąc promem w kierunku archipelagu wysp Vestmannaeyjar warto rozglądać się dookoła. To nie tylko niesamowita okazja, by przyjrzeć się mijanym wysepkom, które zachwycają swoimi przedziwnymi kształtami, ale także szansa na ujrzenie maskonurów w akcji, czyli podczas zdobywania pożywienia. Po zejściu na ląd mamy kilka opcji do wyboru. Można udać się na spacer po miasteczku i skupić się na takich atrakcjach jak Muzeum Ludowe Sagnheimar, albo tak jak ja wdrapać się na pobliskie wzgórze, w poszukiwaniu maskonurów oraz wejść na wulkan Eldfell.
Trekking na jedno ze wzniesień górujących nad wyspą Heimaey od początku był przysłowiową wisienką na torcie. Zaczęło się od przepięknych widoków, które rozpościerały się w drodze na szczyt, a potem miało być jeszcze lepiej, do malowniczych krajobrazów miały dołączyć kolonie maskonurów. Gdy znalazłam się na szczycie z niecierpliwością zaczęłam rozglądać się za tymi niezwykłymi ptakami, ale niestety, jak okiem sięgnąć, nie było widać ani jednego maskonura. Przeczucie podpowiadało mi jednak, że one gdzieś tam są, tylko muszę wykazać się odrobiną cierpliwości.
Widoki z górującego nad miasteczkiem wzniesienia |
Po krótkiej przerwie na szczycie postanowiłam zejść na drugą stronę wzniesienia. Ścieżka prowadząca w dół nie należała do najprzyjemniejszych, strome zejście i usuwający się spod butów piasek skutecznie utrudniały poruszanie się. Widoki jednak wynagradzały wszelkie niedogodności, więc chętnie i często zatrzymywałam się, by móc je podziwiać. Podczas jednego z takich postojów dostrzegłam zmierzającego w moją stronę niewielkiego ptaka, którego, ze względu na czarne pióra, wzięłam za nurzyka, dopiero gdy przeleciał tuż nad moją głową zorientowałam się, że to nie nurzyk tylko maskonur.
Tą ścieżką widoczną na zdjęciu schodziłam |
Potem okazało się, że nie jest to jedyny osobnik. Po chwili zaczęły pojawiać się kolejne. Z racji tego, że maskonury swoje gniazda budują na ziemi, a dokładnie wykopują niewielkie norki, można je zobaczyć na trawiastych zboczach. Przy odrobinie szczęścia można trafić na bardzo przyjazną sztukę, która chętnie będzie pozować do zdjęć ;-)
Mimo, że przyglądanie się maskonurom sprawiało mi olbrzymią radość, trzeba było ruszać dalej. W planach było jeszcze zdobycie wulkanu Eldfell, którego gwałtowna erupcja spowodowała, że powierzchnia wyspy zwiększyła się o 20%. Spacer wokół krateru oraz możliwość obejrzenia lawowego pola to była naprawdę nie lada gratka.
Piękne łubinowe polany w drodze na wulkan Eldfell |
Wulkan Helgafell |
Zanim się obejrzałam trzeba było pożegnać się z wyspami Vestmannaeyjar i wsiąść na prom powrotny. Nie był to jednak koniec atrakcji zaplanowanych na ten dzień, bowiem wieczór miałam spędzić relaksując się w gorących wodach rzeki Reykjadalur, otoczona przez bajeczne widoki.
Jak dotrzeć do rzeki Reykjadalur?
Valley of Reykjadalur (Dolina Reykjadalur) znajduje się nieopodal miasteczka Hveragerdi. Aby tu dojechać najpierw trzeba dostać się do Hveragerdi, a następnie odbić na drogę Breiðamörk, która łączy się z drogą Reykiadalur i to właśnie przy niej mieści się sporych rozmiarów parking. Można też spróbować ustawić GPS-a na "Parkplatz Reykjadalur" (64°01'20.3"N 21°12'44.9"W). W tym miejscu należy zostawić samochód i udać się na około godzinną wędrówkę szlakiem biegnącym pomiędzy górami. Doprowadza on do zagospodarowanego odcinka rzeki, gdzie z myślą o turystach, ale także o lokalnych, przygotowano specjalne drewniane platformy oraz schodki ułatwiające wejście do wody. Spacer do gorącej rzeki, mimo że nie jest najkrótszy, nie należy do zbyt wymagających i na pewno warto trochę się pomęczyć, bo miejsce jest wyjątkowe. Po drodze czeka nas sporo atrakcji, takich jak bulgoczące oczka wodne, czy też unosząca się wszędzie dookoła para o mocnym zapachu siarki. Poza tym nie można pozostać obojętnym na mijane widoki, które zapierają dech w piersiach.
Kąpiel w gorącej rzece Reykjadalur to niesamowite przeżycie i moim zdaniem obowiązkowy punkt programu, nawet podczas krótkiego pobytu na Islandii. W końcu nie codziennie mamy okazję korzystać z takiego naturalnego SPA i to jeszcze w takiej scenerii. Nawet największy zmarzluch nie musi się martwić o temperaturę wody, bo na udostępnionym odcinku jest ona naprawdę ciepła i spokojnie przekracza 40st C. A zakończenie dnia w takim miejscu z pewnością na długo zapisze się w pamięci :-)
Relaks w rzece Reykjadalur |
Valley of Reykjadalur (Dolina Reykjadalur) znajduje się nieopodal miasteczka Hveragerdi. Aby tu dojechać najpierw trzeba dostać się do Hveragerdi, a następnie odbić na drogę Breiðamörk, która łączy się z drogą Reykiadalur i to właśnie przy niej mieści się sporych rozmiarów parking. Można też spróbować ustawić GPS-a na "Parkplatz Reykjadalur" (64°01'20.3"N 21°12'44.9"W). W tym miejscu należy zostawić samochód i udać się na około godzinną wędrówkę szlakiem biegnącym pomiędzy górami. Doprowadza on do zagospodarowanego odcinka rzeki, gdzie z myślą o turystach, ale także o lokalnych, przygotowano specjalne drewniane platformy oraz schodki ułatwiające wejście do wody. Spacer do gorącej rzeki, mimo że nie jest najkrótszy, nie należy do zbyt wymagających i na pewno warto trochę się pomęczyć, bo miejsce jest wyjątkowe. Po drodze czeka nas sporo atrakcji, takich jak bulgoczące oczka wodne, czy też unosząca się wszędzie dookoła para o mocnym zapachu siarki. Poza tym nie można pozostać obojętnym na mijane widoki, które zapierają dech w piersiach.
Widoki ze szlaku wiodącego do rzeki |
Kąpiel w gorącej rzece Reykjadalur to niesamowite przeżycie i moim zdaniem obowiązkowy punkt programu, nawet podczas krótkiego pobytu na Islandii. W końcu nie codziennie mamy okazję korzystać z takiego naturalnego SPA i to jeszcze w takiej scenerii. Nawet największy zmarzluch nie musi się martwić o temperaturę wody, bo na udostępnionym odcinku jest ona naprawdę ciepła i spokojnie przekracza 40st C. A zakończenie dnia w takim miejscu z pewnością na długo zapisze się w pamięci :-)
Pozostałe wpisy dotyczące Islandii:
Kolejne malownicze miejsca i ciekawe przygody.
OdpowiedzUsuńTen wulkan przypadł mi do serca.
Wulkan był niesamowity i co najważniejsze wejście na niego nie było ani trochę problematyczne :) To była naprawdę piękna wycieczka :-)
Usuń