Malta z dzieckiem- Marsaxlokk i niedzielny targ
Do Marsaxlokk wybraliśmy się głównie po to by zobaczyć słynny, niedzielny targ, który odbywa się wzdłuż nabrzeża. Drugim powodem, dla którego chcieliśmy zobaczyć tę niewielką miejscowość, były kolorowe luzzu kołyszące się na wodzie, które właśnie w Marsaxlokk wyglądają najpiękniej. Sama miejscowość nie ma żadnych imponujących zabytków, mimo wszystko warto tutaj zajrzeć, chociażby na chwilę, w drodze na południe Malty, usiąść nad brzegiem morza i po prostu patrzeć przed siebie.
Jeśli ktoś, tak jak my, miałby ochotę wybrać się do Marsaxlokk w niedzielę, to od razu ostrzegamy, że odbywający się tam targ jest niezwykle popularny i przyciąga olbrzymie tłumy. Szczerze mówiąc trochę nas to zaskoczyło, bo nie spodziewaliśmy się, że będzie aż tak tłoczno. By dostać się z Bugibby do Marsaxlokk autobusem, najpierw musieliśmy dojechać do Valletty i to właśnie w Vallettcie zetknęliśmy się z pierwszą falą turystów oczekujących na to samo połączenie co my. Pierwszy autobus tak szybko się zapełnił, że nawet przez chwilę nie mieliśmy wątpliwości, że na pewno do niego nie wsiądziemy, gdy podjechał kolejny, mieliśmy odrobinę szczęścia i tym oto sposobem dotarliśmy do Marsaxlokk.
Targ w Marsaxlokk przyciąga nie tylko turystów, po świeże owoce morza, ryby i inne przysmaki wybierają się także mieszkańcy. Ciągnące się wzdłuż nabrzeża stoiska oferują wszystko począwszy od artykułów spożywczych, skończywszy na odzieży. Nas najbardziej interesowały lokalne produkty. Maltańskie likiery, mieszanki ziół i przypraw oraz woreczki z różnokolorową morską solą od razu zwróciły naszą uwagę.
Jednak to co najpiękniejsze kryło się za owymi stoiskami. By dostać się nad brzeg morza trzeba było przedrzeć się przez różne przeszkody zastawione przez sprzedających, gdy wreszcie udało nam się tego dokonać, naszym oczom ukazały się iście pocztówkowe widoki. Piękne, kolorowe łodzie, z wymalowanymi oczami Ozyrysa wspaniale wyglądały na tle błękitnego morza i jeszcze błękitniejszego nieba.
Nie zastanawiając się ani sekundy usiedliśmy na jednym z pomostów i po prostu patrzyliśmy przed siebie zajadając maltańskie precle z kakaowym nadzieniem. Nawet targowe odgłosy nie były w stanie zepsuć nam tej chwili, choć gdybyśmy mogli wybrać jeszcze raz, to zdecydowanie przyjechalibyśmy tutaj w inny dzień.
Pozostałe wpisy dotyczące Malty:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz